Autobusy to najpopularniejszy środek transportu w Ameryce Południowej a dworzec autobusowy w Buenos Aires z 75 stanowiskami do odjazdu był największym terminalem jaki widziałam do tej pory . Same pojazdy są o wiele bardziej komfortowe niż nasze europejskie, z ciepłymi posiłkami,drinkami, DVD etc. Wybrałam opcję bez posiłku ale cama czyli z szerokim fotelem rozkładanym nieco bardziej poziomo ( semi-cama kosztuje tylko 30-50 pesos mniej ), choć idealne łóżko to nie było i nie spałam dobrze ( w przeciwieństwie do Vamy ). Do Mendozy przyjechałysmy o kilka dni za późno bo w ostatni weekend odbywał się tu festiwal zbiorów, Fiesta Nacional de la Vendimia. Zwykle ma on miejsce w pierwszy weekend marca dlatego jesli planujecie odwiedzić Mendozę o tej porze roku to polecam układanie trasy pod to wydarzenie.
Na śniadanie kawa i ciasteczko z dulce de leche.
Mendoza okazała się o wiele większym miastem niż sobie je wyobrażałam. Nocleg zaoferował nam John, pochodzący z Danii couchsurfer na emeryturze. Upał dawał się tu we znaki o wiele bardziej niż w Buenos dlatego nasz pobyt rozpoczęłyśmy od obowiązkowej siesty.
Mendoza jest stolicą prowincji o tej samej nazwie słynącą z tego ze jest największym producentem wina w całej Ameryce Łacińskiej i jednym z najważniejszych na świecie. Punktem numer jeden każdego turysty jest objazd po winnicach – można wykupić sobie zorganizowaną wycieczkę albo pojechać podmiejskim autobusem, wynająć rower i pozwiedzać bodegas samemu. Po długiej podróży autobusem nie miałam ochoty na żadną opcję i przez te 2 dni nie wyjechałyśmy poza miasto. Drugą turystyczną atrakcją jest najwyższy w Ameryce Południowej szczyt Aconcagua.
Mała wycieczka po okolicy. Parque General San Martin zajmuje chyba 1/4 powierzchni całego miasta, znajdują się tam jezioro, kluby i stadion sportowy, ogrody zoologiczny i botaniczny, restauracje oraz wzgórze, cerro de la Gloria, z którego można obejrzeć panoramę miasta. My zwiedzałysmy park jeszcze w porze siesty dlatego było dosyć pusto.
Centrum Mendozy to Plaza Independencia, prowadząca do placu Avenida Sarmiento oraz szereg poprzecznych ulic na których znajdują się biura turystyczne, sklepy z winami i te ze sprzętem do wspinaczki. Króluje temat Andów i musiałam spróbowac piwa o tej nazwie.
Pierwszy odwiedzony w Ameryce targ. Od tej pory markety stały sie głównym punktem na mapie każdego odwiedzanego miasta.
Super Pancho to nic innego jak hot dog.
Półki sklepowe w supermarkecie z bogatym wyborem dulce de leche i yerba mate. Co ciekawe, w Argentynie jest Carrefour i to tam robiłam najchętniej zakupy ze względu na duży asortyment.
i lody z McDonald’s z dulce de leche;
A na koniec portret pod winoroślami: